-Robin?- chłopak odwrócił się w moją stronę. -To ty?- stałam zdziwiona. Buzie miałam szeroko otwartą, oczy też miałam zapewne rozszerzone. A przez co? Przede mną stał mój przyjaciel, którego nigdy nie widziałam na żywo.
-Sara??- on również był chyba zdziwiony. Po chwili się ogarnął i do mnie podszedł, po czym wziął w ramiona. Nie powiem, byłam bardzo zdziwiona tym gestem, jednak ja go też objęłam. Jezu...jaki on jest wysoki. W końcu Robin mnie puścił, mogłam mu się przyjrzeć. Miał czekoladowe, lekko przydługie roztrzepane włosy, tego samego koloru ciepłe oczy, a przed nimi znajdowały się okulary w czarnych oprawkach. Jak zwykle musiał mieć na sobie zwykły T-shirt a na nim koszule w kratę na krótkim rękawie, zwykłe dżinsy i czarne trampki. Na nadgarstku jak zwykle miał swój 7-letni zegarek. -Jakie spotkanie...- powiedział i podrapał się po karku. Ja tylko skinęłam głową nadal zdziwiona naszym spotkaniem. Nagle przypomniałam sobie o DJ.
-Robin, mógłbyś wyjść na dwór? Tam jest DJ, a ja chciałabym zamówić jedzenie, ok?- chłopak przytaknął głową. Odetchnęłam z ulgą i poszłam zamówić. Po paru minutach byłam już na dworze i szukałam wzrokiem moich towarzyszy. Kiedy już do nich podchodziłam, mogłam zauważyć, jak Robin drapie DJ za uchem, jak oni słodko razem wyglądają. Pies, który ma niecałe pół metra, oraz chłopak z prawie 2 metrami. Nieźle się dobrali, nie powiem. Usiadłam obok nich, dałam DJ kilka kurczaków i sama zabrałam się za jedzenie, Robin przez ten czas sprawdzał coś na aparacie. Muszę powiedzieć, że czasem udało mi się zerknąć na niektóre zdjęcia, które przeglądał. Robin chodzi na studia fotograficzne, robi prześliczne zdjęcia. W końcu skończyłam jeść, zabrałam niezjedzone resztki suczki i wyrzuciłam wszystko do śmietnika. -Idziemy?- spytałam i zapięłam smycz u DJ. Robin odpowiedział szybkie "Tak" po czym wziął swoją kawę i ruszyliśmy. Przechadzaliśmy się po parku, DJ po mojej prawej stronie, a Robin po lewej.
-Nie żartowałaś, z tym że masz słodkiego psa- powiedział ze śmiechem w głosie. Ja również się zaśmiałam. -Oraz, z tym że jesteś mała- i koniec dobrego humoru. Stanęłam przed Robinem i zadarłam głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy.
-Nie jestem mała- wycedziłam przez zęby. On popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem. -Tylko...- zaczęłam.
-Tylko?- spytał ze swoim uśmiechem. Dlaczego jak on się uśmiecha, to ja też się uśmiecham??! Nieważne...
-Tylko niska- dokończyłam, po czym spuściłam głowę, bo szyja zaczynała mnie boleć.
-Na jedno wychodzi- i zaczął się śmiać, ja tylko powiedziałam jedną obelgę pod nosem, czasem mam go dość. Odpięłam smycz DJ, niech sobie pobiega mała. Pochodziliśmy jeszcze z 20 minut po parku. -Gdzie masz akademik?- spytał po chwili Robin, więc mu odpowiedziałam. -Odprowadzę cię- powiedział pewny siebie. Westchnęłam, to się dobrze nie skończy. I miałam rację. Po kolejnych 10 minutach już śmialiśmy się jak opętani.
-Sara??- on również był chyba zdziwiony. Po chwili się ogarnął i do mnie podszedł, po czym wziął w ramiona. Nie powiem, byłam bardzo zdziwiona tym gestem, jednak ja go też objęłam. Jezu...jaki on jest wysoki. W końcu Robin mnie puścił, mogłam mu się przyjrzeć. Miał czekoladowe, lekko przydługie roztrzepane włosy, tego samego koloru ciepłe oczy, a przed nimi znajdowały się okulary w czarnych oprawkach. Jak zwykle musiał mieć na sobie zwykły T-shirt a na nim koszule w kratę na krótkim rękawie, zwykłe dżinsy i czarne trampki. Na nadgarstku jak zwykle miał swój 7-letni zegarek. -Jakie spotkanie...- powiedział i podrapał się po karku. Ja tylko skinęłam głową nadal zdziwiona naszym spotkaniem. Nagle przypomniałam sobie o DJ.
-Robin, mógłbyś wyjść na dwór? Tam jest DJ, a ja chciałabym zamówić jedzenie, ok?- chłopak przytaknął głową. Odetchnęłam z ulgą i poszłam zamówić. Po paru minutach byłam już na dworze i szukałam wzrokiem moich towarzyszy. Kiedy już do nich podchodziłam, mogłam zauważyć, jak Robin drapie DJ za uchem, jak oni słodko razem wyglądają. Pies, który ma niecałe pół metra, oraz chłopak z prawie 2 metrami. Nieźle się dobrali, nie powiem. Usiadłam obok nich, dałam DJ kilka kurczaków i sama zabrałam się za jedzenie, Robin przez ten czas sprawdzał coś na aparacie. Muszę powiedzieć, że czasem udało mi się zerknąć na niektóre zdjęcia, które przeglądał. Robin chodzi na studia fotograficzne, robi prześliczne zdjęcia. W końcu skończyłam jeść, zabrałam niezjedzone resztki suczki i wyrzuciłam wszystko do śmietnika. -Idziemy?- spytałam i zapięłam smycz u DJ. Robin odpowiedział szybkie "Tak" po czym wziął swoją kawę i ruszyliśmy. Przechadzaliśmy się po parku, DJ po mojej prawej stronie, a Robin po lewej.
-Nie żartowałaś, z tym że masz słodkiego psa- powiedział ze śmiechem w głosie. Ja również się zaśmiałam. -Oraz, z tym że jesteś mała- i koniec dobrego humoru. Stanęłam przed Robinem i zadarłam głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy.
-Nie jestem mała- wycedziłam przez zęby. On popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem. -Tylko...- zaczęłam.
-Tylko?- spytał ze swoim uśmiechem. Dlaczego jak on się uśmiecha, to ja też się uśmiecham??! Nieważne...
-Tylko niska- dokończyłam, po czym spuściłam głowę, bo szyja zaczynała mnie boleć.
-Na jedno wychodzi- i zaczął się śmiać, ja tylko powiedziałam jedną obelgę pod nosem, czasem mam go dość. Odpięłam smycz DJ, niech sobie pobiega mała. Pochodziliśmy jeszcze z 20 minut po parku. -Gdzie masz akademik?- spytał po chwili Robin, więc mu odpowiedziałam. -Odprowadzę cię- powiedział pewny siebie. Westchnęłam, to się dobrze nie skończy. I miałam rację. Po kolejnych 10 minutach już śmialiśmy się jak opętani.
CDN